niedziela, 8 grudnia 2013

Kapitan Philips

Zamiast prezentu na Mikołajki zabrałam Dziecko z jej chłopakiem oraz PP do kina.Wybór padł na "Kapitana Philipsa". Przeczytałam w internecie informację o filmie i początkowo kręciłam nosem na ten wybór, bo miałam nadzieję na lekki, wesoły wieczór. No, ale Dzieci wybrały, niech mają, co chcą. Film trwał 134 minuty i nie żałuję ani jednej. Przez ponad 2 godziny siedziałam wbita w fotel i nawet przez myśl mi nie przemknęło, że może boleć mnie kręgosłup lub cokolwiek zdrętwieć. Zwykle śmieję się, że najlepszym recenzentem filmu jest moje ciało. Jeśli film mi się podoba, a akcja toczy się wartko i wciąga, nie odczuwam żadnych dolegliwości, czy niewygody. Jeśli natomiast podczas seansu kręcę się, boli mnie kręgosłup, a nogi drętwieją, to znak, że filmowi coś dolega, często mimo doskonałych recenzji. "Kapitan Philips" okazał się świetny. Bezbłędnie utrzymuje uwagę widza, nie ma żadnych zbędnych sekwencji. W roli głównej Tom Hanks w doskonałej formie, jak najbardziej oskarowej. Życzę mu z całego serca kolejnej statuetki. Film oparty na faktach. Wydarzenie miało miejsce niedawno, bo w 2009 roku. Amerykański statek handlowy pada ofiarą piratów somalijskich i nie ma to nic wspólnego z romantyzmem opowieści o piratach, jakie serwuje się mniejszym i większym dzieciom. Wydawałoby się, że żyjemy w cywilizowanym świecie, a piraci należą do odległej przeszłości. Okazuje się jednak, że piractwo wcale nie zostało wytępione na świecie, tylko zmieniło swoje oblicze. Współcześni piraci absolutnie nie przypominają tych z Karaibów ;), a załogi współczesnych okrętów, wychowane w klimacie poprawności politycznej i w czasach pokojowych nie są psychicznie przygotowane do walki i stawiania czoła brutalnym napaściom. Tym bardziej należy podziwiać odwagę, determinację i zrównoważenie Kapitana Philipsa. Warto wybrać się na film, na pewno nie będzie to czas stracony. Będzie to także okazja do refleksji nad własnym stosunkiem do świata, do odmienności innych ludzi, do zastanowienia się nad tym, ile człowieczeństwa potrafię uratować w sobie w sytuacji zagrożenia, do czego potrafię się posunąć, żeby ratować siebie. Co prawda, trudno jest z góry przewidzieć, że ja to na pewno tego, czy tamtego nigdy bym nie zrobił/a, bo w chwilach krytycznych ujawniają się w ludziach instynkty, o które sami siebie nie podejrzewają, ale takie myśli chodzą człowiekowi po głowie podczas tego filmu. Do czego jestem zdolna/y?