wtorek, 5 listopada 2013

Jesienne porządki

Wiele razy czytałam na Waszych blogach, że nie znosicie koszenia, bo powoduje hałas, przystrzyżone trawniki trzeba potem podlewać itp. Jako posiadaczka kawałka ogródka nie mogę zgodzić się z tym, bo jeśli trawnik nie jest koszony, to po pierwsze dziczeje i łysieje, a po drugie przedzieranie się przez wybujałą trawę z jednego końca ogródka na drugi, szczególnie po deszczu, nie sprawia mi żadnej przyjemności i myślę, że nie jest to tylko moje odczucie. Nie wspomnę już o wrażeniach estetycznych: czy wolicie patrzeć na zielony zadbany kobierzec, czy wybujałe zielsko, przez które trudno się przebić innym roślinom?
 Mam jednak inną fobię ogródkowo - parkową, mianowicie grabienie liści. Proszę, żeby przyrodnicy lub ogrodnicy wytłumaczyli mi, czy mam rację. W szkole uczono mnie, że to, co znajduje się na ziemi, to cenna ściółka. Składają się na nią m.in. opadłe z drzew liście, które pod wpływem wilgoci rozkładają się, wnikają w glebę i w ten sposób ją zasilają, powodując, że na wiosnę mogą wykiełkować nowe, silne rośliny. Ponadto pod tymi drzewami leżą też kasztany, żołędzie, szyszki i inne cenne produkty stanowiące pożywienie dla zwierząt, które umożliwia im przetrwanie zimy. A teraz do naszego parku, w którym mieszkają wiewiórki i który jest integralną częścią lasu, przyjeżdża ekipa ogrodnicza i to wszystko grabi, ładuje na samochód i wywozi. Tym samym zwierzęta zostały pozbawione pożywienia, a pod drzewami już od pewnego czasu mamy klepisko. Mówi się, że gdzie diabeł nie może, tam babę pośle. Rozszerzyłabym to i powiedziała: gdzie diabeł nie może, tam człowieka pośle. Efekt murowany: na pewno wszystko zniszczy i jeszcze weźmie za to kasę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za odwiedziny na moim blogu. Proszę w komentarzach nie używać wulgaryzmów i podpisać się chociaż imieniem lub nickiem. Pozdrawiam :)