czwartek, 11 grudnia 2014
Zachować rozsądek, nie zwariować
Wyprawiłam się dzisiaj do Arkadii na zakupy. Po raz pierwszy od
dłuższego czasu. Zwykle wpadam tam tylko w ostatniej chwili przed
pójściem do kina (w środę oczywiście, gdy bilety za pół ceny tylko). Tym
razem, z racji zbliżających się Świąt postanowiłam zobaczyć, czy uda mi
się kupić coś ciekawego dla tych, którzy byli grzeczni cały rok i
czekają, że Mikołaj to jakoś nagrodzi. Oczywiście pierwszy był empik. I
ostatni, bo jak zwykle utknęłam tam na dobre. Spacerowałam między
półkami, chciwie wyciągając ręce po jedną książkę, drugą i następną i
następną. Stosik w moich ramionach rósł, a ja wyposzczona po dłuższym
czasie nie kupowania i omijania szerokim łukiem takich pokus, leciałam
na całość. O jeszcze to przeczytam, jeszcze to, to też świetne -
przecież przymierzałam się do tego od dłuższego czasu. Wezmę. Tylko 35
zł. Przecież teraz jest okres prezentów, mnie też się coś należy.
Ocknęłam się, gdy zgrzana, spocona z omdlewającymi rękami, próbowałam
jakoś położyć na stosiku jeszcze jedną książkę. Przyjrzałam się nieco
bystrzej stosikowi i stwierdziłam ze zgrozą, że wszystkie wybrane
książki są dla mnie. Żadna z nich nie została wybrana na prezent.
Oprzytomniałam. Ułożyłam wszystkie sobie przed nosem na kawałku poziomego czegoś i
po ponownym przejrzeniu zawartości stosika, wybrałam jedną książkę dla
siebie. Tylko jedną! Następnie udałam się na poszukiwanie książek
zgodnych z zainteresowaniami osób, które mają być nimi obdarowane. Zagryzłam zęby i zachowałam resztki rozumu. Udało się. Ominęłam pułapkę marketingową przygotowaną dla ludzi ogarniętych szałem przedświątecznych zakupów. Jestem pewna, że z zakupu będę bardzo zadowolona, gdy w świąteczne wieczory zawinę się w koc na kanapie z gorącą herbatą i oddam się lekturze. Będę musiała tylko wymyślić jakieś zajęcie dla PP, żeby nie przeszkadzał :). No i mam nadzieję, że utrafiłam również w upodobania tych, dla których załatwiłam co nieco od Mikołaja.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Aśka, a mnie się jakoś właśnie bardzo spodobało, że zebrałaś ten stosik dla siebie. Może dlatego, że w sprawach książkowo-gazetowych ciągle nie umiem być minimalistką. Staram się odwiedzać biblioteki, żeby przynajmniej mniej wydawać. A książka, to najlepszy prezent, tak uważam. Mieszkamy w tym samym mieście, jak widzę:)
OdpowiedzUsuńMini, stosik był wspaniały i nadzwyczaj nęcący, ale przyznam ze skruchą, że zadyszki dostaję i nie nadążam czytać tego, co kupuję. Bywa, że gonię lekturę (bo już nowy stosik czeka) kosztem pracy zawodowej i domowej. Moje Dziecko kiedyś twierdziło, że mama czyta w sposób maniakalny, nałogowo, nawet ulotki w przychodni dla dzieci w kolejce do lekarza. Biblioteki - cudowna rzecz, tylko w ostatnich latach trochę nie nadążają za nowościami.
UsuńWiesz, czasem, gdy czytam o Twoich spacerach i spostrzeżeniach (np. o wiewiórkach), zastanawiam się, czy przypadkiem nie mieszkamy w tej samej okolicy :). Ale gdyby tak było, musiałabyś wiedzieć o dzikach. Są tu ogólną sensacją i tak bardzo starają się wtopić w życie na osiedlach :)
Pozdrawiam świątecznie, życząc Ci wszystkiego, co najpiękniejsze w tym szczególnym okresie, i oczywiście na co dzień też.
Widzę objawy wspólnej choroby:)
OdpowiedzUsuń